Pierwszy wpis na blogu. Od czego by tu zacząć… może od początku?
W książce, którą obecnie czytam pt. Programista pragmatyczny. Od czeladnika do Mistrza (autorstwa D. Thomasa, A. Hunta) znajduje się rozdział poświęcony dziennikom inżynierskim. Zapewne domyślasz się, że inżynierowie na łamach swoich dzienników piszą o wszystkich bieżących zagadnieniach jakimi się zajmują, z jakimi wyzwaniami się spotkali oraz jak je rozwiązali. Jest to swoistego rodzaju pamiętnik, ale też zasób wiedzy, do którego można zawsze sięgnąć. Uznałem więc, że skoro jestem inżynierem, czemu miałbym nie pisać takiego dziennika?
Dlaczego chcę pisać i publikować taki dziennik (nie)inżynierski?
Lektura była impulsem, który mnie popchnął do pewnej refleksji. Dzięki niej znalazłem kilka powodów, dla których warto spróbować prowadzić taki dziennik.
Zacierająca się wiedza
W gronie programistów przeprowadzam dużo ciekawych rozmów, o tym jak można rozwiązać dany problem. Dyskutujemy o różnych aspektach i wybieramy jeden pomysł, który zostanie wdrożony. Zauważyłem, że w tym procesie bardzo często ginie wiedza o innych ideach, które zostały omówione, lecz nie zostały wybrane. Szkoda aby ta wartość z czasem się zatarła w głowach osób, które wypracowały dane rozwiązanie.
Pryzmat
Kolejną korzyścią, jaką widzę z publikowania takiego dziennika, jest fakt, że jest on pewnym odwzorowaniem mojego pryzmatu, przez który widzę świat. Każdy odbiera to samo otoczenia trochę inaczej. Czasem jedna osoba dostrzeże coś, czego nie zauważy drugi obserwator. Pomimo tego, że patrzą ten sam przedmiot. Widzę wartość w publikowaniu swojego pryzmatu. Być może, jeśli spojrzysz przez ten obcy pryzmat, dostrzeżesz coś, co wcześniej ci umknęło.
Rozwój samego siebie
W dzieciństwie otrzymałem pewną ważną lekcję. W gimnazjum, na lekcjach informatyki, miałem pewnego “małego” pecha do swojego stanowiska. Notorycznie coś w nim nie działało i komputer nie był zdatny do używania. Na szczęście w moim domu był komputer dzięki czemu byłem z nim obeznany. Nie miałem więc problemu, aby pomagać innym podczas zajęć w zrozumieniu lekcji albo w jej zrealizowaniu. Pod koniec roku, kolega chciał się dowiedzieć, co trzeba zrobić aby dostać 6 z informatyki. Nauczycielka wtedy otworzyła dziennik i wskazała wiersz z moimi ocenami. Cały był wypełniony szóstkami. Nawet wychodziły poza przeznaczone do tego kolumny. Kolega ze zdziwieniem, spytał skąd te oceny. Ja, stojąc obok, też byłem tego bardzo ciekawy, gdyż o ocenach nie wiedziałem. Nauczycielka odpowiedziała: Tomek pomagał innym. A żeby to zrobić, sam musiał lepiej opanować dany temat.
Wniosek z tej historii, nasuwa się sam. Publikując coś w dzienniku, muszę sam lepiej poznać zagadnienie.
Dlaczego występuje (nie) w nazwie?
Nie chcę pisać tylko o sprawach związanych z szeroko pojętą informatyką. Interesuję się też tematami związanymi z rozwojem człowieka oraz organizacji, jaką jest firma. Marzę o stworzeniu swojego idealnego przedsiębiorstwa. Dlatego często przyglądam się z uwagą różnym procesom w firmach. Rozmyślam jak można udoskonalić ten proces i jak może wyglądać jego idealna wersja.
Dlatego stworzyłem taką trywialną grę słów w nazwie 🙂